Na zewnątrz coraz chłodniej… czas odkurzyć letnie wspomnienia!
Sezon 2019 był specyficzny… Mówię „był” mimo tego, że jeszcze trwa, ponieważ skupiać się dziś będziemy tylko na białorybie.
Pod kątem płoci ten rok uważam za piekielnie udany. Masa ryb medalowych, dziesiątki płoci 30+. Całość w przepiękną pogodę, na fajnej wodzie i bardzo regularnie. Odległościówka, feeder – FEEDER Z ŁODZI! I oczywiście bat.
Hydra od Kacpra Góreckiego na pewno miała wpływ na ilość wyholowanych ryb, ale przede wszystkim sprawiła, że „łowienie płoteczek” dawało taką frajdę, że już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.
Grube, waleczne, pięknie biorące płocie łowiłem przede wszystkim na kukurydzę. Pytacie mnie wiele razy „ACEEE DLACZEGO NIE UŻYWASZ ROBAKÓW!?”. Odpowiedź jest banalnie prosta – ukleja i selektywność.
Na mojej wodzie są miliardy uklei. Takie ilości, że jakby wpuścić tu bolenie to wszystkie by zdechły… z przejedzenia.
Absolutnie niemożliwe jest łowienie na nic co jest mniejsze i bardziej miękkie niż gruba kukurydza. Dodatkowo przy takiej ilości płoci trzeba łowić selektywnie, żeby dobrać się do tych trochę większych. Dwa, trzy… czasem nawet cztery ziarna kukurydzy na średniej wielkości haczyku dopiero powstrzymywały te najmniejsze płoteczki – i to nie zawsze. Bywało nawet, że łowiłem na ogromną, twardą, karpiową kukurydzę, a czasem nawet i na duży pellet.
Mogłoby się wydawać, że w łowisku z taką ilością białorybu – bo to trzeba zaznaczyć… płoci jest tu po prostu dużo – nie ważne co wrzucimy do wody i tak połowimy. Z jednej strony coś w tym jest i średni wynik jest w stanie zrobić tu każdy przy sprzyjającej pogodzie i odrobinie wiedzy. Natomiast kiedy celujemy w te naprawdę największe płocie, trzeba już trochę pokombinować.
Królowała w tym roku zanęta o smaku karmelu, konopii i anyżu firm Genlog i Germina. Dwa kilogramy zanęty, trzy kilogramy gliny i masa kukurydzy. Czasami całość podsypywałem lekko ugotowanym bobem i łubinem.
Dwa razy – na początku roku i w trakcie sezonu – próbowałem nęcić te ryby grubiej, kilkudniowo. Zupełnie nie dawało to efektów – w zanęconych miejscach pojawiały się drobne leszczyki, a potem wchodziły krąpie. Najlepsze efekty miałem z marszu i w miejscach, których wcześniej nie znałem.
Myślę, że w tym roku się spóźniłem. Znalazłem świetne miejsce na grubą płoć i leszcza, ale zacząłem łowić tam w okresie, kiedy te ryby stamtąd znikały. Mimo to połowiłem w tym sezonie świetnie i już nie mogę się doczekać przyszłego roku.
Sezonu na białoryb nie kończę – być może jeszcze w grudniu wyskoczę gdzieś za płocią, a w przyszłym roku ruszam już na rzeki i płytsze łowiska tak by wystartować znacznie szybciej niż zazwyczaj. Do zobaczenia i POŁAMANIA!